Zwycięska praca konkursowa autorstwa Don Rincewind (ID 6).
– Złoto! – rzucił głośno rudobrody krasnolud, strząsając złociste piwo z wąsów – Złoto, mówię wam i miejcie na uwadze moje słowa. Nie od wczoraj o tym głoszę, sam widziałem jak zgubą było ojca mego, dziada i pradziada. To przez złoto zło całe na tym świecie i nieszczęście nasze coraz częstsze. I niechaj skonam, jeśli łżę!
– Bzdura, dziad twój się zapił, ojciec zresztą też. Nie przez złoto, lecz przez waszą słabość do gorzałki problemy macie – odparł dostojny elf, sącząc zielonkawą ciecz z wysoce zdobionego kielicha, który jednakowoż czystością nie grzeszył.
– Gorzoła dobra. Ja pić i fajnie głowa szumi – włączył się do dyskusji półork, siedzący w bezpiecznej odległości przekraczającej długość jego ramion. Pozostali biesiadnicy zignorowali jego spostrzeżenie.
– Jak więc wytłumaczysz pan, panie elfie, że złota w królestwie coraz więcej, a w sakwach naszych coraz mniej, ha? Widzę toć po szatach waszych, że nieświeże, pierścień na palcu z kamieniem fałszywym, nie kryształem, a we włosach brud. Możesz pan grać wielmoża, ale ja znam przyczynę, zło się czai w krainie, a to wszystko przez złoto. Ja i bracia moi dniami i nocami pracujemy w kopalniach, tony kosztowności wydobywamy, a jakoś wszystko znika, nim trafi na rynek. A dlatego to, że źli ludzie łapę trzymają na całym złocie w tej krainie, wszystko co dobre do nich trafia, a nam na dole coraz gorzej się dzieje. Chciwość nimi kieruje i prowadzi nas do zguby.
– Spiskowe teorie, nic więcej – wtrącił karczmarz zbierając puste talerze ze stołu.
– Prawdą jest, że coś się złego dzieje – odezwał się milczący do tej pory gnom, zerkając mądrze zza wielkich okularów – Cień jakiś padł na nas i coraz gęstszym mrokiem nas okrywa. Czuć w powietrzu napięcie. Ale to nie złoto i chciwość są tutaj przyczyną. Coś takiego miało już miejsce i ty karczmarzu doskonale powinieneś o tym wiedzieć, tkwisz tu albowiem najdłużej z nas.
Karczmarz nic nie odpowiedział. Spojrzał jedynie przez okno zadumany i nieobecny. Ciemne chmury zebrały się nad Altarą, zwiastując jakby gniew bogów. Tkwił tak przez moment, po czym ruszył za ladę z rękoma pełnymi naczyń.
– Widzieliście wszak nie tak dawno, obrzydliwe eksperymenta przeprowadzają na chowańcach, naturze sprzeczne. W dodatku święty artefakt został skradziony. Jedyna pozostałość po stwórcy naszym, dopiero co odzyskana niedawno, znów przepadła. A krążą plotki, że to nie koniec. Że coś jeszcze się czai. Podobno z alchemicznych pracowni w całym mieście różnorakie ścieki się wylewają, zatruwając ziemię. Do mistrzów kowalskich ogromne ilości surowców trafiają, ale nic nie wychodzi poza pracownie. Sami wiecie, panie krasnoludzie, jak ciężko o nowe narzędzia. Arena Walk z kolei opustoszała. Czempioni poszczególnych klanów widziani są częściej wyjeżdżając z miasta i wracając z tajemniczymi pakunkami, albo kręcąc się w okolicach labiryntu, niż walcząc ku uciesze mieszkańców. Coś się niedługo wydarzy i nie będzie to nic dobrego.
Gnom zamilkł na chwilę i cisza spowiła karczmę.
– Mam wrażenie, jakbym widział to już kiedyś – podjął znów powolnym tonem – jakbym oczy miał zamglone na przeszłość, jakby amnezja nas wszystkich jakaś dopadła. Że to już było. Czuję, że odpowiedź jest na wyciągnięcie ręki, jednak kiedy sięgam, wszystkie moje myśli nagle ulatują.
Wszyscy nieliczni zgromadzeni tej nocy przy karczemnym stole pokiwali w milczeniu głowami, odczuwając podobny wewnętrzny niepokój, nieprzyjemnie drażniący nozdrza…
– To gorzoła – poważnie podsumował półork – po gorzole tak mam. A po ogórkach pierdzę.
Po tych słowach wrócił do beczki ogórków od Barnaby. Reszta towarzystwa sięgnęła po chusty zakrywając nosy. Przynajmniej jedna tajemnica została tego dnia rozwiązana.
Spoko tekścik. Podejmuje temat jednego z największych fabularnych felerów gry 😛