Zwycięska praca konkursowa autorstwa Hrabia de Cornichon (ID 189).
Pewien upadły arystokrata nazwiskiem de Cornichon posiadał cyrk, w którym ku uciesze gawiedzi organizował pokazy tresury dzikich zwierząt. Publiczności szybko opatrzyły się jednak słonie i tygrysy, na pokazach pojawiało się ich coraz mniej i hajs przestał się zgadzać. Cornichon przygotował więc okręt, zebrał garstkę okolicznego plebsu by służyli mu jako załoga i wypłynął w świat w poszukiwaniu bardziej oryginalnych bestii.
W końcu dopłynął do pewnej egzotycznej wyspy, gdzie, jak słyszał, spotkać można największą jaszczurkę świata – warana. Bestie długo nie chciały dać się złapać, a członkowie załogi Cornichona w miarę kolejnych prób zaczęli tracić hart ducha, kończyny, głowy i resztki nadziei, że im się uda. Cyrkowiec był jednak nieustępliwy i w momencie, gdy z całej ekipy została mu już tylko jedna najwierniejsza służka, wybudowali razem na tyle wytrzymałą klatkę, że w końcu udało im się pochwycić jedną z jaszczurzych samic i przetransportować ją na okręt. Pełni euforii złoczyńcy wyruszyli więc w drogę powrotną widząc już oczyma wyobraźni furorę, jaką bestia wywoła w ich miasteczku i fortunę, którą zbiją na cyrkowych biletach.
Radość Cornichona i jego towarzyszki była na tyle silna, że pewnej nocy urządzili na okręcie dziką bibę, w trakcie której ochlali się rumu i nie zauważyli, że bestia zdołała uwolnić się z klatki. Kiedy oszołomiony promilami Cornichon chwiejnie wszedł do kajuty swojej poplecznicy na wieczorne fifa rafa, nie zdał sobie sprawy z podstępu jaszczury, która zdążyła połknąć nieszczęśnicę i skryć się w jej pościeli. Zemsta zwierzęcia była słodka…
Kiedy waranica połknęła swojego oszołomionego amanta i została na okręcie sama, łódź z braku sterników zaczęła dryfować bez żadnego obranego kierunku. Nadszedł sztorm i okręt rozbił się w tajemniczej krainie Vallheru, gdzie ranna jaszczura resztkami sił wypełzła na ląd i zanim padła, złożyła jaja, z których wykluła się garstka mutantów zwanych jaszczuroczłekami.
Aby przetrwać, małe jeszcze stwory polowały na leśną zwierzynę, od czasu do czasu pożerały też dzieci z Ardulith idące przez las do szkoły w Altarze. Zaniepokojeni tymi incydentami okoliczni wieśniacy wezwali na pomoc półorków i wytłukli wszystkie gady za wyjątkiem jednego, najbardziej leniwego, który ocalał od masakry dzięki temu, że akurat ucinał sobie drzemkę zaszyty w jaskini.
Czując w sobie szlachecki gen ojca, Hrabia de Cornichon zapragnął osiągnąć coś wielkiego, jednak dzikość odziedziczona po matce powodowała, że nie bardzo miał pomysł, jak się do tego zabrać. Jego pierwszym celem było złodziejstwo, jednak po pierwszej erze mozolnych prób, nie udało mu się zyskać większego rozgłosu w tej dziedzinie, a łupy starczyły zaledwie na utrzymanie się.
Z czasem pojął, że aby cokolwiek osiągnąć, musi się ucywilizować, a do tego z kolei potrzebuje pomocy innych mieszkańców. Dzięki zakrapianym rumem audiencjom u władcy Vallheru oraz korespondencji z jednym z książąt, stwór nauczył się krok po kroku sztuki wydobywania surowców, po czym aby wykorzystać ją w praktyce, najął się jako górnik w jednym z klanów.
Kolejną erę Hrabia de Cornichon spędził wiodąc uczciwy żywot i pracując w pocie czoła w kopalni Gór Kazad-nar. Pewnego dnia uderzając kilofem odkrył jednak bogate złoża mithrilu – z początku niepewny celowości tej waluty, z czasem zrozumiał, że jest ona pomocna w polowaniach na chowańce. To właśnie w tym odnalazł prawdziwą pasję i z zaciekłością godną ojca, zaczął kolekcjonować dzikie potwory, tresując je tak, aby były silniejsze i bardziej agresywne.
Czy kontynuując dzieło ojca, dodatkowo wzmocniony dzikim instynktem matki, Hrabia de Cornichon zasieje spustoszenie na spokojnych ziemiach Vallheru?